sobota, 18 października 2014

Rozdział 2

Wszystkie te trzy rzeczy okazały się bardzo dobre, jednak z tych trzech jedna była nieco bolesna. Oni nazywali ją pomarańczą, a ta cecha nazywała się ,,kwaśne''.

- Tylko co mu najpierw dać do czytania?
- Może elementarz. Wiesz, tak standardowo.

Mijały miesiące. Obiekt 48/B, bo tak nazywała się sklonowana istota, zdolny był już do poruszania się, czytania i pisania. Nauczył się tego wszystkiego w zadziwiająco szybkim tempie. Na tyle szybko, że można było przejść do dalszej części spektaklu.

- Proszę pana, jak ja się właściwie nazywam?
- Formalnie to 2408365422200-48/B. Ale zawsze możesz sobie wymyślić jakieś imię. Wiesz co, jutro przyniosę ci listę najpopularniejszych imion w kosmosie.
- Na lekcji cybernetyki?
- Tak.

Profesor Vindi był opiekunem 48/B. To wspaniały człowiek, nieco w podeszłym wieku. ,,Obiekt'' bardzo go lubił, właściwie to była jedyna istota z którą miał kontakt. Po za lekcjami, których było niemało, Vindi przychodził od czasu do czasu do sali ,,Obiektu'' tak sobie, bez okazji.

- Victor, Ksawery, John, Jan, Michał, Qfeq-blq. Naprawdę nie wiem, na co się zdecydować.
- Na razie będę Cię nazywał Jasiem. Może być?
- Tak, jasne. Nie mam nic przeciwko.
- To ja już sobie pójdę. Dobrej nocy ci życzę!
- Nawzajem.

Dosłownie przy samym wejściu do sali Jasia, stała jakaś kobieta. Ewidentnie miała jakąś sprawę do Profesora, z resztą przedstawiła ją mu od razu, gdy wyszedł na zewnątrz.

poniedziałek, 13 października 2014

Klon: Rozdział 1

Światło. Białe, rażące w oczy światło. Strzępki przytłumionych rozmów, ból każdego najmniejszego skrawka ciała. I woda. Ciepła woda.

- Halo, Ziemia, odbiór.
- Odbiór. Zgłasza się Ziemskie Centrum Laboratoryjne nr. 324. Kto mówi?
- Dr. Victoria Kovacs. Mój statek leci w celu nadzorowania projektu nr. 49/B. Czy możemy wylądować?
- Bardzo proszę o podanie kodu weryfikacyjnego.
-29813,312...

Wynurzenie. To chyba było najgorsze ze wszystkiego. Skóra przyzwyczajona do ciepłej wody po zetknięciu z niesamowicie zimnym powietrzem odczuła bardzo przykry szok termiczny, który od razu dotarł do mózgu. A to wszystko nie działo się umyślnie. Ktoś tym sterował. Dlaczego ten ktoś nie mógł poszanować tego, że w ciepłej wodzie jest zdecydowanie lepiej, niż na zimnym powietrzu?

- Nie spóźniłam się, profesorze?
- Och, nie, nie. Właśnie wyciągnęliśmy delikwenta z chloru. Chyba nie czuje się z tego powodu zadowolony...
- Nie dziwię się. Zapewne odczuwa dokładnie to samo, co przeciętny Kowalski po wyjściu z gorącej wanny w zimie. Tylko 10 razy intensywniej.
- Lepiej bym tego nie ujął. No dobra, panowie. Ocieplić faceta, wytrzeć, i przetransportujemy go do swojej salki. Niech trochę dojdzie do siebie, a za pół roku możemy rozpocząć kolejną fazę.

Ciemność powoli się rozjaśniała, a kończyny już nie bolały tak bardzo. Jednak wciąż coś uniemożliwiało poruszanie nimi. 

- Oho, zanik mięśni. Typowe. Trzeba by to rozmasować, a potem dać mu coś do żarcia. Pewnie ma już dość tej brei którą podawaliśmy mu dożylnie przez 9 lat.
- To silnie zbilansowany pokarm właśnie dla takich słabych istot! Niby jest Pan profesorem medycyny, ale jako pediatrę to bym Pana nie widziała.

Czyjś dotyk. Niby groźny, obcy, ale wyraźnie pomagał. Z każdym dniem było lepiej. Co nie znaczy, że nie było łatwo.

...

Niesamowite! Ból towarzyszący poruszaniem się minął. A co to leży na stole? Jedno różowe i miękkie, drugie twarde i zielone, a trzecie żółtawe i nieco płynne.

- Chyba już dość się napracował. Teraz pora nauczyć go czegoś, czego w dalszym ciągu nie potrafi większość ludzi. Czyli jeść.



Początki... czy będą trudne?

Witaj. Zapewne nie wiesz kim jestem, co to za blog i czym się zajmuje. Wiesz tylko to, że nazywa się ,,Mój świat, moje dzieła''. I to ci powinno wystarczyć. Aha, powinieneś/powinnaś także wiedzieć, że mam 13 lat i lubię pisać różne rzeczy. Nieważne, jakiego typu: kompletnie wyrwane z kontekstu krótkie opowiadania, z których kiedyś można by sklecić książkę, wiersze (chociaż za tymi nie przepadam aż tak bardzo, niż za tym pierwszym. Zwyczajnie wolę prozę.), przemyślenia na naprawdę różne tematy, i wiele innych. Naprawdę nie wiem, co z tego wyjdzie. Wkrótce napiszę pierwszy rozdział książki sci-fi. Nie mam zielonego pojęcia jak ją nazwać, i jak ją zorganizować, by to się wszystko trzymało kupy. Jednak jeżeli chodzi o treść naprawdę mam mnóstwo przeróżnych pomysłów. Bardzo proszę, jeżeli ktokolwiek to czyta, o napisanie co o tym sądzi.
                                                                                                                                    Pozdrawiam.